Dzisiaj jest moj ostatni dzień. 130.
Pokój już posprzątany, łazienka wymyta, ja spakowana, umyta. Niedługo wsiadam w busa i jadę do Londynu. Łapię busa na lotnisko i lecę do domu.
Widziałam kilka fajnych miejsc, zebrałam trochę wspomnień. I nawet jeśli moja rodzinka kilka razy doprowadziła mnie prawie do granicy cierpliwości to i tak będę ich wspominać jako bardzo miłych, choć leniwych ludzi.
Chciałabym zwiedzić jeszcze wiele miejsc- Oxford, Yorkshire, Whitstable, Bristol czy Norwich, ale chyba jednak wolę zwiedzać Nową Zelnadię :)
Podsumowując- Londyn to nie Anglia. Jeśli ktoś z was chce poznać taką prawdziwą kulturę angielską to trzeba się wybrać do małych miasteczek, gdzie ludzie wieczorami nie siedzą w domach tylko wychodzą do restauracji, do pubu, czy zwyczajnie przejść się. Gdzie mówią z tym mocnym, brytyjskim akcentem, przez który tak ciężko coś zrozumieć. Gdzie można poznać zwyczaje anglików i zobaczyć starą, tradycyjną architekturę.
Może jeszcze coś dopiszę, ale na razie idę się przygotować do wyjścia.