Michal wylecial w niedziele 22:05. Odwiozlam go metrem. Jest smutno, glownie przez swiadomosc, ze jest na drugim koncu swiata, na drugiej polkuli i to na rok. Musze sie przyzwyczaic, skupic na pracy.
Wczoraj do pozna prasowalam, zeby sie zmeczyc i pojsc do lozka i zasnac od razu, bez myslenia.
Jeszcze jakby tego bylo malo- kot, ktorego mam odkad pamietam chyli sie juz nad grobem. Przewlekla niewydolnosc nerek go meczy...
Nawet nie mialam czasu sie z nim pozegnac.
Wstawiam zdjecia z katedry, bo nie wiem, co pisac
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz